Nowe rozdziały [011]
10.11- 21.11
*
"- Charles Brandon? – zapytał z udawanym angielskim akcentem.
Nieznajomy uniósł wysoko złote brwi, a na jego czole pojawiła się marsowa zmarszczka.
- Owszem. Z kim mam przyjemność?
- Nazywam się Damon i mam do ciebie pewną sprawę – jego wargi wykrzywił koci uśmiech – Znasz Katherine Pierce?"
Nieznajomy uniósł wysoko złote brwi, a na jego czole pojawiła się marsowa zmarszczka.
- Owszem. Z kim mam przyjemność?
- Nazywam się Damon i mam do ciebie pewną sprawę – jego wargi wykrzywił koci uśmiech – Znasz Katherine Pierce?"
***
". -W takim razie… Podejdź do Gajeel’a i powiedz, że przyznajesz mu zwycięstwo.
-Co?! Nigdy w życiu!
-Musisz wykonać zadanie…
-Wrr…
Chłopak ociągając się zrobił co mu kazano i z mordem w oczach skierowanym w kierunku Tytani, zakręcił naczyniem. Wypadło na Frieda. Zielonowłosy również wybrał zadanie. Chłopak miał zatańczyć makarenę. Cały czerwony w końcu wykonał zadanie i zakręcił. Dalej wypadło na Bixlowa i wszyscy jak jeden mąż kazali mu zdjąć jego hełmik. Ten popatrzył na nich jak na idiotów, ale zrobił to. Kolejna ofiarą głupich pomysłów padła Erza. Natsu chciał jej się odwdzięczyć, ale Bixlow miał lepszy pomysł i gdy ta wybrała zadanie (no a jakże by inaczej). Kazał jej pozować z stroju króliczka playboya przed przechodzącym niedaleko dziennikarzem. Facet skorzystał z okazji i miał mnóóóóstwo zdjęć sławnej Tytani. Nie wiedział biedny co go potem czeka. Erza wylosowała Mirę, a ta wybrała pytanie.
-Ilu chłopaków miałaś w całym swoim życiu?
-Hmm… Trudne pytanie… Ale myślę, że coś koło 123…"
-Co?! Nigdy w życiu!
-Musisz wykonać zadanie…
-Wrr…
Chłopak ociągając się zrobił co mu kazano i z mordem w oczach skierowanym w kierunku Tytani, zakręcił naczyniem. Wypadło na Frieda. Zielonowłosy również wybrał zadanie. Chłopak miał zatańczyć makarenę. Cały czerwony w końcu wykonał zadanie i zakręcił. Dalej wypadło na Bixlowa i wszyscy jak jeden mąż kazali mu zdjąć jego hełmik. Ten popatrzył na nich jak na idiotów, ale zrobił to. Kolejna ofiarą głupich pomysłów padła Erza. Natsu chciał jej się odwdzięczyć, ale Bixlow miał lepszy pomysł i gdy ta wybrała zadanie (no a jakże by inaczej). Kazał jej pozować z stroju króliczka playboya przed przechodzącym niedaleko dziennikarzem. Facet skorzystał z okazji i miał mnóóóóstwo zdjęć sławnej Tytani. Nie wiedział biedny co go potem czeka. Erza wylosowała Mirę, a ta wybrała pytanie.
-Ilu chłopaków miałaś w całym swoim życiu?
-Hmm… Trudne pytanie… Ale myślę, że coś koło 123…"
***
Fragment: Ekran ożył.
"Tę scenę Stark pamiętał dokładnie. On sam pędzący w powietrzu w zbroi, tak szybko, że przypominał jedynie zamazaną czerwoną smugę i goniący go zygzakiem pomiędzy wieżowcami, wielki i opasły lewiatan. Ujęcie trwało może półtorej minuty, przez cały ten czas Makepeace milczał.
A potem włączył pokaz nieruchomych już slajdów, ukazujących zburzone wieżowce. Dopiero wtedy Tony zorientował się, że to te same, pomiędzy którymi manewrował i z jakiegoś powodu uleciała z niego cała furia, zastąpiona przez zimną grozę.
Oczy agenta były nieruchome.
- Widzi pan, panie Stark – powiedział w końcu cicho. – Uznał pan za świetną zabawę bawić się z… tym czymś w kotka i myszkę. To były biurowce. W godzinach szczytu. Mówię „były”, ponieważ teraz nie istnieją. Pana kotek zburzył je, zapewne przez przypadek, ponieważ pan nie pomyślał o tym, aby wyprowadzić go na teren, który nie byłby zabudowany na tej wysokości.
Makepeace spojrzał na niego. Doskonale wiedział, że Stark nie zdawał sobie sprawy z tego, co zrobił, nie powstrzymało go to jednak od zadania pytania:
- Zdaje pan sobie sprawę, ilu ludzi znajdowało się w tych budynkach w tamtej chwili?"
"Tę scenę Stark pamiętał dokładnie. On sam pędzący w powietrzu w zbroi, tak szybko, że przypominał jedynie zamazaną czerwoną smugę i goniący go zygzakiem pomiędzy wieżowcami, wielki i opasły lewiatan. Ujęcie trwało może półtorej minuty, przez cały ten czas Makepeace milczał.
A potem włączył pokaz nieruchomych już slajdów, ukazujących zburzone wieżowce. Dopiero wtedy Tony zorientował się, że to te same, pomiędzy którymi manewrował i z jakiegoś powodu uleciała z niego cała furia, zastąpiona przez zimną grozę.
Oczy agenta były nieruchome.
- Widzi pan, panie Stark – powiedział w końcu cicho. – Uznał pan za świetną zabawę bawić się z… tym czymś w kotka i myszkę. To były biurowce. W godzinach szczytu. Mówię „były”, ponieważ teraz nie istnieją. Pana kotek zburzył je, zapewne przez przypadek, ponieważ pan nie pomyślał o tym, aby wyprowadzić go na teren, który nie byłby zabudowany na tej wysokości.
Makepeace spojrzał na niego. Doskonale wiedział, że Stark nie zdawał sobie sprawy z tego, co zrobił, nie powstrzymało go to jednak od zadania pytania:
- Zdaje pan sobie sprawę, ilu ludzi znajdowało się w tych budynkach w tamtej chwili?"
***
"- Wiesz, że jak się denerwujesz, to twoja twarz ma taki sam kolor jak włosy? – odezwał się w końcu James. Ręka dziewczyny automatycznie wystrzeliła w stronę jego policzka. Syriusz niepewnie cofnął się o dwa kroki.
- Twoja teraz też! Jeżeli już nikt więcej nie chce oberwać, to powiedzcie, co dokładnie zrobiliście Severusowi – wysyczała groźnie mrużąc oczy.
- Auu… Powinnaś zapisać się na jakiś kurs panowania nad emocjami – mruknął James rozmasowując piekący policzek."
***
" - To tutaj? - spytał wskazując wolną ręką na duży dom z czerwonej cegły.
- Tak, oto moje królestwo. Tylko gdzie ja mam klucze? – w głowie szumiało jej coraz bardziej, a świat wokół niej nie przestawał wirować. Ślamazarnymi ruchami zaczęła przeszukiwać kieszenie i torebkę.
Mężczyzna westchnął i machnął różdżką.
- Accio klucze.
Spod brunatno żółtej wycieraczki wyleciały klucze z dużym, srebrnym, w kształcie rombu brelokiem.
- To taki talizman - powiedziała obracając go w ręce - Ma odganiać złe duchy, dałam to Jacobowi na drugą rocznicę. Tak naprawdę to zwykły kawałek plastiku.
- Muszę już iść.
- Jasne. Dzięki za ratunek. –uśmiechnęła się wyciągając rękę. Spojrzał w jej oczy tym swoim przenikliwym spojrzeniem, ucałował jej dłoń i stwierdził.
- Nie przedstawiłaś mi się.
- Naprawdę? Przepraszam, mój błąd. Jestem Vivian Moore. A ty?
- Tom Riddle. Do zobaczenia.
Sekundę później już go nie było."
- Tak, oto moje królestwo. Tylko gdzie ja mam klucze? – w głowie szumiało jej coraz bardziej, a świat wokół niej nie przestawał wirować. Ślamazarnymi ruchami zaczęła przeszukiwać kieszenie i torebkę.
Mężczyzna westchnął i machnął różdżką.
- Accio klucze.
Spod brunatno żółtej wycieraczki wyleciały klucze z dużym, srebrnym, w kształcie rombu brelokiem.
- To taki talizman - powiedziała obracając go w ręce - Ma odganiać złe duchy, dałam to Jacobowi na drugą rocznicę. Tak naprawdę to zwykły kawałek plastiku.
- Muszę już iść.
- Jasne. Dzięki za ratunek. –uśmiechnęła się wyciągając rękę. Spojrzał w jej oczy tym swoim przenikliwym spojrzeniem, ucałował jej dłoń i stwierdził.
- Nie przedstawiłaś mi się.
- Naprawdę? Przepraszam, mój błąd. Jestem Vivian Moore. A ty?
- Tom Riddle. Do zobaczenia.
Sekundę później już go nie było."
***
"Z biegiem czasu dowiedziałam się, prawie wszystkiego, o mojej
wybawicielce. Potężny klan, trójka, wspaniałych dzieci, kochający mąż.
Sama miała jedynie półroczną misję wywiadowczą, w tych terenach.
Przyznała się, że nie chce być już kunoichi, i że to już ostatni raz. Z
utęsknieniem czekała, kiedy będzie mogła wrócić do domu. Wykorzystała go
konstruktywnie - na kształcenie mnie i pokazanie, czym jest posiadanie
matki. Nie muszę ci o tym, opowiadać. Dobrze wiesz, o czym mówię –
przerwała na chwilę, a ja nawet na nią nie patrzyłam, nie chciałam.
Początkowe zaciekawienie, czy zafascynowanie wyparowało ze mnie w jednej
chwili. Wróciły wątpliwości sprzed kilku lat. Ten sam odrętwiały stan i
czarne myśli cisnące się do głowy. Pojawiły się obrazy ciał - te które
towarzyszyły mi każdej nocy, przez około dwa lata, po masakrze. Koszmary
nękały mnie wtedy bez przerwy. Ostatnio jakimś cudownym, nieznanym
sposobem, udało mi się ich pozbyć. Czemu te widoki wróciły teraz? Często
myślę o rodzinie, ale bez tych okropnych szczegółów, dotyczących ich
śmierci. Zawsze sobie powtarzałam, że pomimo wszystko, ich kocham.
Jednak ta jedność, która kiedyś była, niknie w oczach."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz