Nowe rozdziały [008]
2.10- 23.10
*
"- Nieźle się załatwiłaś maleńka! – Jego lalki niczym echo powtórzyły za nim „nieźle, nieźle!”
- Gdyby mnie posłuchała to by się nie stało – dodał Fried i pokręcił głową.
Łypnęłam na nich spode łba a potem spojrzałam na Ever
- Chociaż ty bądź taka miła i mnie nie dobijaj dobra?
Ever zaśmiała się i powiedziała
- Nie przejmuj się nimi Freya. To bestie bez serc. – Brązowowłosa uśmiechnęła się do nich złośliwie. Obaj zrobili oburzone miny
- No wiesz! – Zawołali równocześnie. Zarówno ja jak i Mira zaśmiałyśmy się. U nich takie przekomarzania to codzienność."
- Gdyby mnie posłuchała to by się nie stało – dodał Fried i pokręcił głową.
Łypnęłam na nich spode łba a potem spojrzałam na Ever
- Chociaż ty bądź taka miła i mnie nie dobijaj dobra?
Ever zaśmiała się i powiedziała
- Nie przejmuj się nimi Freya. To bestie bez serc. – Brązowowłosa uśmiechnęła się do nich złośliwie. Obaj zrobili oburzone miny
- No wiesz! – Zawołali równocześnie. Zarówno ja jak i Mira zaśmiałyśmy się. U nich takie przekomarzania to codzienność."
***
"Zatrzymałem się i zacząłem nasłuchiwać. Prócz zwykłych odgłosów lasu
nic nie zwróciło mojej uwagi. Problemem było po prostu zbliżające się
do mnie źródło chakry, skądś mi znanej, ale i tak, stanąłem w pozycji
obronnej. Usłyszałem coś na wschodzie, po czym natychmiast odrzuciłem w
tym kierunku kunai. Nie trafiłem oczywiście...
Cholera... Przeciwnik ukrył chakrę. Zawsze muszę na kogoś trafiać? Miałem walczyć dopiero za kilka godzin. Boże, marudzę jak baba...
Szrrrr... Coś nagle pojawiło się za mną, ale od razu zniknęło. Poczułem znajomy zapach fiołków, a do tego, tak mnie to otumaniło, że nawet nie wiedziałem, kiedy zaatakować. Stałem ogłupiały, jak słup soli, czekając na kolejny atak, który, nie nastąpił? Okręciłem się dookoła własnej osi, ale nadal nic. Jestem aż tak żałosny, że zaczynam podejrzewać swój własny cień?
Oparłem się o pień drzewa, nie wiedząc, co dalej, gdy pół metra ode mnie, nagle pojawiła się Kin i bez jakiegokolwiek słowa przywitania, pocałowała mnie. "
Cholera... Przeciwnik ukrył chakrę. Zawsze muszę na kogoś trafiać? Miałem walczyć dopiero za kilka godzin. Boże, marudzę jak baba...
Szrrrr... Coś nagle pojawiło się za mną, ale od razu zniknęło. Poczułem znajomy zapach fiołków, a do tego, tak mnie to otumaniło, że nawet nie wiedziałem, kiedy zaatakować. Stałem ogłupiały, jak słup soli, czekając na kolejny atak, który, nie nastąpił? Okręciłem się dookoła własnej osi, ale nadal nic. Jestem aż tak żałosny, że zaczynam podejrzewać swój własny cień?
Oparłem się o pień drzewa, nie wiedząc, co dalej, gdy pół metra ode mnie, nagle pojawiła się Kin i bez jakiegokolwiek słowa przywitania, pocałowała mnie. "
Nie wiem, czy przeoczyłaś wiadomość, ale nie lubię, gdy moja praca idzie na marne. ._.
OdpowiedzUsuń[malach-tow]