Nowe rozdziały [007]
19.09- 2.10
*
Ciężkie krople deszczu naginały liście wszystkich drzew w okolicy. Niebo
miało zimną, biało-szarawą barwę i takiego koloru światło przepuszczały
korony drzew. Ściółka była mokra, śliska. Zapach napojonej zieleni
spowijał nozdrza jako pierwszy spośród innych doznań. Później dochodził
szept łagodnego wiatru i szum podobny do deszczu w lesie. Najgorsza była
temperatura ― nieprzyjemnie niska, w połączeniu z wilgocią tworzyła
miejsce, w którym nie chce się pozostać dłużej, chyba że włożyło się
przedtem gruby sweter i kurtkę przeciwdeszczową.
Uśmiechnął się na jej widok. Taka delikatna, łagodna, wciąż jeszcze młoda. Wyglądała jak zaczarowana. Pewnie gdyby miała wybór, wolałaby taka być.
Tak, idealnie wiedział, kiedy ma się zjawić.
― Dzień dobry, Gabrielle.
Podniosła głowę ze mchu, który tej nocy posłużył jej za poduszkę. Z ledwością usiadła na przewalonym, a usadowionym między dwoma drzewami pniu. Przenikliwe zimno nie zabiło tej istoty tylko z jednego powodu ― wciąż w pewnej części była aniołem.
― Jak ci się spało?
***
Uśmiechnął się na jej widok. Taka delikatna, łagodna, wciąż jeszcze młoda. Wyglądała jak zaczarowana. Pewnie gdyby miała wybór, wolałaby taka być.
Tak, idealnie wiedział, kiedy ma się zjawić.
― Dzień dobry, Gabrielle.
Podniosła głowę ze mchu, który tej nocy posłużył jej za poduszkę. Z ledwością usiadła na przewalonym, a usadowionym między dwoma drzewami pniu. Przenikliwe zimno nie zabiło tej istoty tylko z jednego powodu ― wciąż w pewnej części była aniołem.
― Jak ci się spało?
***
W tym samym momencie mężczyzna
któremu przyłożyłam podniósł się z ziemi i spojrzał na mnie. Zresztą nie
tylko on, jego towarzysz również zwrócił na mnie uwagę. Ten który
trzymał miecz spuścił go w dół, a burmistrz wykorzystał okazję i pobiegł
w stronę gdzie schowała się jego córka.
Osobnik używający magii Diamentowego Tworzenia zaśmiał się drwiąco.
- No proszę, proszę! Kogo me oczy widzą? Czy to nie nasza kochana uciekinierka Freya?
Na dźwięk tego głosu zadrżałam.
Nie… to nie może być prawda. ***
Osobnik używający magii Diamentowego Tworzenia zaśmiał się drwiąco.
- No proszę, proszę! Kogo me oczy widzą? Czy to nie nasza kochana uciekinierka Freya?
Na dźwięk tego głosu zadrżałam.
Nie… to nie może być prawda. ***
-Jesteś świrem? – zapytał niższy chłopak, stojący najdalej od niego.
Wampir zaśmiał się pod nosem czując, jak kły przebiły się przez coraz bardziej wrażliwe dziąsła. Nie myślał już racjonalnie, kontrole nad ciałem przejął odwieczny drapieżca bez sumienia i skrupułów. Słysząc w uszach przyspieszający puls każdej z ofiar czuł satysfakcję. Bali się go, a strach dla wampira był jak afrodyzjak.
- Uciekajcie – wyszeptał melodyjnie.
Wampir zaśmiał się pod nosem czując, jak kły przebiły się przez coraz bardziej wrażliwe dziąsła. Nie myślał już racjonalnie, kontrole nad ciałem przejął odwieczny drapieżca bez sumienia i skrupułów. Słysząc w uszach przyspieszający puls każdej z ofiar czuł satysfakcję. Bali się go, a strach dla wampira był jak afrodyzjak.
- Uciekajcie – wyszeptał melodyjnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz